Pierwsza wizyta w Centrum Onkologii – szok! Tyle ludzi choruje…
Najpierw trzeba się odnaleźć w tym chaosie: rejestracja, potem na II piętro. Korytarz pełen ludzi, brak miejsca do siedzenia. Rozgryzamy system powiadomień, kto kiedy wchodzi – na szczęście, finalnie okazuje się prosty.
Mirek postanawia poszukać krzeseł na innych piętrach. Wszędzie tłok – siedzący, stojący, czasem ciężko przejść. Widzisz ludzi z włosami, bez włosów, jedni na własnych nogach, inni na wózkach, wszyscy z osobami towarzyszącymi. Czekamy.
W końcu nasza kolej. Dobrze, że jestem z Mirkiem i że nagrywam. Słyszę tylko, że mój rak jest nieoperacyjny, że czeka mnie leczenie paliatywne, które nie daje szans na trwałe wyleczenie, ale mogą leczyć długo. Na razie nie wiadomo, jak będę leczona. Trzeba zrobić KOLEJNE badania. Na szczęście wcześniej odebraliśmy próbki z MSWiA i od razu daliśmy je lekarzowi, bo inaczej pewnie stracilibyśmy kolejne dni na ich dostarczenie.
Przekazuję wszystkie dokumenty lekarzowi. Dostaję receptę na kwas foliowy i zastrzyk z witaminą B12.
Kolejna wizyta 3 września, wtedy powinny być wyniki. Nastąpi kwalifikacja do leczenia.
Wizyta trwa 20 minut, z tego dla mnie zaledwie 5 minut. Reszta to papierologia!
Mam nie chudnąć – mogę jeść wszystko!
Cóż i nadal nie wiadomo, kiedy zacznę się leczyć!!!
Podaj swój email. Dostaniesz wiadomość o nowym wpisie.