Październik 2024

30 października 2024

Październik to już mój drugi miesiąc z nowym lekiem.

Niestety, nie odczuwam poprawy, wręcz przeciwnie – dokuczają mi plecy, a ból kręgosłupa w odcinku piersiowym staje się coraz bardziej uciążliwy. Mam także silne skurcze nóg i rąk, które wybudzają mnie w nocy. Aby złagodzić ból, muszę wstawać, układać nogi w odpowiedniej pozycji i masować napięte miejsca, czekając, aż ból ustąpi, by móc znów zasnąć.

 

Coraz bardziej niepokoi mnie także wypadanie włosów. Kiedy związuję je w kitkę, zauważam, że staje się coraz cieńsza, a na szczotce zostaje coraz więcej włosów.

 

Dodatkowo zmagam się z problemami jelitowymi. Wciąż nie wiem na pewno, co je wywołuje – myślałam, że to kawa, ale okazało się, że nie mam po niej żadnych dolegliwości. Najbardziej dokuczliwe objawy pojawiają się po spożyciu surowych warzyw z olejem lub tłustych potraw. Sądzę, że to tłuszcz jest przyczyną moich problemów, bo po jedzeniu samych surowych warzyw czuję się dobrze. Dlatego nie mogę przejść na dietę keto, która opiera się na tłuszczach. Muszę najpierw poprawić stan swojego organizmu za pomocą suplementów, takich jak probiotyki, colostrum i maślan sodu, aby móc swobodnie jeść. Na razie ograniczam węglowodany, po których czuję się znacznie lepiej jelitowo:)

 

Bóle mięśniowe również dają się we znaki. Wchodzenie po schodach czy przysiady, które kiedyś były dla mnie rutyną, teraz sprawiają trudność. Mimo to staram się codziennie pokonywać z moim psem 5-6 km. Wkrótce poranne spacery mogą stać się niemożliwe, bo będzie za ciemno, więc muszę pomyśleć o bieżni. Teoretycznie mogłabym chodzić później, ale mam dwie wspaniałe koleżanki, które codziennie spacerują z psami, i bardzo cenię sobie te wspólne chwile. Kiedy już zapadnie zmrok, włączę sobie godzinny odcinek serialu na Netflixie i będę maszerować na bieżni.

 

Za miesiąc wybieram się w góry, więc muszę zacząć trenować, aby przygotować się do dużego wysiłku. Przyznam szczerze, że będzie to trudne, bo czuję się słabsza i brakuje mi energii. Mam jednak nadzieję, że uda mi się wrócić do formy sprzed roku. Uwielbiam zakładać rakiety na nogi i gdy wszyscy, zjeżdżają w dół,  ja idę pod prąd, pokonując narciarskie szlaki swoim tempem, noga za nogą. Czuję ten wysiłek i czerpię z niego ogromną radość, a po dotarciu do miejsca zbiórki narciarzy, satysfakcję z osiągniętego celu. Kiedy w zeszłym roku wspinałam się pod górę w Madonna di Campiglio, spotykałam znajomych narciarzy i obce osoby – Polaków, Włochów, Niemców – którzy ze zdziwieniem pytali, czemu wybieram trudniejszą formę rozrywki, skoro można łatwiej zjeżdżać w dół.

 

 

Kolejny wpis

CHCESZ  WIEDZIEĆ CO U MNIE?

Podaj swój email. Dostaniesz wiadomość o nowym wpisie.

Name
Subskrybuj
Subskrybuj
Form sent successfully. Thank you.
Please fill all required fields!